Mobilizacja: moja droga od cywila do wojskowego – 01.07.2024 Poniedziałek, dzień dwudziesty piąty. Część druga – okazuje się, że pracownicy TCK (Terytorialny centrum komplektacji) też są ludźmi

Część druga – okazuje się, że pracownicy TCK też są ludźmi

W końcu, po tym teście, nastąpił proces końcowy – poszliśmy do biura TCK, aby złożyć dokumenty, których wcześniej nie dostarczyliśmy.

Byłem w tym biurze już po raz drugi. Widać było, że ci ludzie są niesamowicie zapracowani. Były tam dwa stoły, które były po prostu zasypane różnymi papierami. Ciągle ktoś do nich dzwonił, ktoś wchodził, pytał o coś itp. Dlatego musieliśmy po prostu posiedzieć tam przez 15 minut i poczekać, aż nadejdzie nasza kolej.

W gabinecie działała klimatyzacja, więc z przyjemnością siedziałem i obserwowałem. Obserwowałem, ponieważ było ciekawie zobaczyć, jacy to są ludzie, ci pracownicy TCK. Obserwując ich, doszedłem do rewolucyjnego wniosku – pracownicy TCK to też ludzie. Przez 8 lat działalności wolontariackiej nauczyłem się dość dobrze rozgryzać ludzi. Okazało się, że pracownicy TCK nie są ludojadami ani potworami.

Wśród nich był Włodzimierz, o którym już trochę opowiadałem. Była też kobieta, chyba Nina Nikołajewna, która pomagała młodemu chłopakowi wypełniać jakieś dokumenty. Chłopak był śmiertelnie przerażony, tak że nawet ręce mu drżały. Nina Nikołajewna, widząc tę sytuację, stanęła nad nim i zaczęła, jak pierwsza nauczycielka, stać obok niego i literka po literce czytać to, co trzeba napisać, jednocześnie sprawdzając, czy wszystko napisał poprawnie. Nie wytrzymałem i skomentowałem: „Jest pani jak pierwsza nauczycielka lub wychowawczyni w przedszkolu”. Nina Mikołajowa uśmiechnęła się i zaczęła opowiadać, że rzeczywiście uczyła się na wychowawczynię przedszkola, a potem wysłano ją jako wychowawczynię do małej wsi. A potem przeniesiono ją do komendy wojskowej. Oto taka zwyczajna historia o zwyczajnym człowieku.

Rozumiem, że moje badania i świadomość na temat pracowników TCK opierają się tylko na jednym przypadku. Ale po prostu napisałem, jak to wszystko widziałem.

Po sprawdzeniu kompletności dokumentów okazało się, że brakuje mi jeszcze jednego dokumentu – charakterystyki z ostatniego miejsca pracy. Z doświadczenia wiedziałem już, że jeśli nie załatwię tej sprawy teraz, wszystko może się znowu na długo przeciągnąć. Oznaczało to, że sprawę należało rozwiązać tu i teraz.

Uzgodniliśmy z Witalijem, że podczas gdy ja będę rozwiązywał tę sprawę, pójdziemy do najbliższej kawiarni i poczekamy tam. Przez 5 lat pracy w studiu internetowym zdobyłem już doświadczenie w rozwiązywaniu podobnych spraw. Co więcej, mam bardzo dobre i oparte na zaufaniu relacje z dyrektorem naszego studia internetowego. Dlatego przez ostatnie kilka lat pieczęć naszej studia internetowego leżała u mnie, abym miał możliwość szybkiego i wygodnego sporządzania umów, aktów itp.

Kiedy szliśmy w kierunku kawiarni, wykonałem telefon. Najpierw zadzwoniłem do naszej księgowej i poprosiłem ją, aby sporządziła dokument, charakterystykę i wysłała mi go przez komunikator. Zapytała, co ma napisać w charakterystyce, a ja odpowiedziałem, że oczywiście jestem odpowiedzialnym pracownikiem itp. 🙂

Po przygotowaniu dokumentu zadzwoniłem do żony do domu. Aby bardziej zmotywować żonę, od razu powiedziałem jej o ważnej kwestii – jeśli teraz rozwiążemy tę sprawę, to wieczorem będę w domu. Wysłałem jej dokument sporządzony przez księgowego i poprosiłem o pieczęć i podpis naszego dyrektora. Poprosiła o przesłanie wzoru podpisu naszego dyrektora. Wiadomość, że dziś wieczorem mogę być w domu, bardzo zmobilizowała moją żonę i po 20 minutach dokument był gotowy.

share-on-social

Всі пости цієї категорії


Przewijanie do góry