No i w końcu jestem na urlopie! To było dla mnie bardzo długo oczekiwane wydarzenie. A z tym, jak bardzo pragnąłem i czekałem na urlop, wiąże się cała historia. Właśnie tę historię chcę opisać w tym artykule.
Gdzieś w trzecim miesiącu mojej służby poczułem, że trzeba mieć jakieś światełko w tunelu. To znaczy, znajdując się w trudnych okolicznościach, ważne jest, aby wiedzieć, że kiedyś się one skończą, i to powinno być mniej więcej jasne. To znaczy, dla psychiki bardzo ważne jest, aby wiedzieć, kiedy te trudności i cierpienia się skończą. O tym pisał już Viktor Frankl w swojej słynnej książce.
Na początku uzależniłem się od dość szkodliwej „nałogu”. Podczas pracy, wykonując stosunkowo monotonne zadania, równolegle słuchałem wiadomości na YouTube. I właśnie tę mistyczno-mityczną „zamrożoną chwilę” uznałem za swoje światło na końcu tunelu. Ależ to światło było zmienne i kapryśne. Mój nastrój zmieniał się w różne strony – raz słyszałem zbyt optymistyczny film, w którym mówiono, że „wojna skończy się jutro” i wtedy byłem tym zainspirowany. Potem słyszałem jakiegoś eksperta, który z pianą na ustach dowodził, że wojna będzie trwała jeszcze 10 lat, i wtedy popadałem w emocjonalną depresję i ogarniała mnie rozpacz.
Dlatego doszedłem do wniosku, że światłem na końcu tunelu i nadzieją lepiej nie jest mityczne „zamrożenie wojny”. I na pewno nie warto szukać nadziei w wiadomościach z YouTube, ponieważ są one bardzo sprzeczne i zmienne. Dlatego trzeba było znaleźć odpowiedni zamiennik.
I pewnego dnia wpadłem na genialny pomysł. Postanowiłem, że w styczniu 2025 roku wezmę urlop. I właśnie ten dzień, kiedy wyjadę na urlop, będzie tym światłem na końcu tunelu. Od tego dnia po prostu zacząłem liczyć dni, a dokładniej zacząłem je odliczać :). Z każdym dniem byłem o jeden dzień bliżej swojego celu. Była to znacznie bardziej stabilna i realna opcja. I kiedy było mi ciężko, mogłem sobie powiedzieć: „nic nie szkodzi, za 38 dni mam urlop”.
Ale ten system ma swoją słabą stronę. Jeśli nagle nie spełni się to, na co tak długo czekałeś, czeka cię dość silny psychiczny upadek, a nawet całkowita rozpacz. Jak pisał ten sam Viktor Frankl, w takich sytuacjach ludzie w obozach koncentracyjnych w ogóle się wieszali.
Właśnie znalazłem się w takiej sytuacji. Złożyłem wniosek o urlop, ale napisano mi „Niewskazane”. Było to związane z tym, że nie znalazłem odpowiedniego zastępstwa na ten okres.
Tak, miałem silną depresję i czułem głęboką rozpacz. To były bardzo ciężkie dni… Ale udało mi się jednak zresetować psychicznie, tłumacząc sobie, że brak urlopu w tej chwili to nie koniec świata. Nastawiłem się na to, że dam radę przeżyć bez urlopu.
Po pewnym czasie udało mi się jednak znaleźć zastępstwo (kiedyś opowiem, kto był tym zastępcą, to bardzo ciekawa historia). I w końcu pozwolono mi wyjechać na urlop!
Niesamowite uczucie wolności i brak ciągłego strachu, możliwość powrotu do domu i zobaczenia rodziny. Trudno wyrazić słowami, jak radosne to wydarzenie.
Z drugiej strony, nie jest to pełna radość, ponieważ wojna się nie skończyła… Prawdziwa radość i szczęście nadejdą dopiero wtedy, gdy w końcu zapanuje pokój i będę mógł całkowicie wrócić do domu. To tylko krótka, 15-dniowa przerwa. I jak szybko one mijają… Teraz, kiedy piszę ten artykuł, pozostało mi tylko 6 dni urlopu. Tak, zdążyłem zrobić kilka rzeczy, które planowałem: spędziłem czas z rodziną, pojechaliśmy do różnych ciekawych miast, wyleczyłem zęby, naprawiłem wszystkie rzeczy, trochę zadbałem o dom. Ale mimo to większa część urlopu minęła tak szybko…
A teraz czeka mnie bardzo trudny okres. Wiedziałem, że nadejdzie, moi koledzy mnie ostrzegali. To moment, w którym będę musiał wrócić tam… do tego piekła…
Ale dam radę, będę musiał ponownie zaprogramować się wewnętrznie i psychicznie, przypomnieć sobie, jak utrzymywałem swój stan psychiczny przedtem, nastawić się i pojechać. Co więcej, planuję po 4 miesiącach od powrotu ponownie napisać raport o urlopie. Dlatego trzeba będzie po prostu przetrwać te 4 miesiące, 120 dni. Mam już doświadczenie w przetrwaniu półrocznego okresu, więc myślę, że dam radę z 4 miesiącami :).




