Mobilizacja: droga wojskowego – 08.03.2025. 278d. Dwustu dziesiąty dzień służby wojskowej. Surowa prawda

Ten artykuł będzie prawdziwą historią, prawdziwą historią człowieka, który służy ze mną w tym samym batalionie. Od razu ostrzegam, że będzie to emocjonalnie trudny artykuł, poruszający ciężkie tematy. Ale to wszystko prawda i nie należy jej ukrywać, należy ją zaakceptować i coś z tym zrobić.

Ze względu na poufność zmienię imię tej osoby, nazwijmy go Wiktor. Miałem okazję w spokojnej atmosferze po prostu i przyjaźnie porozmawiać z Wiktorem o życiu, jak brat z bratem.

Wiktor opowiedział mi, że jest wolontariuszem, który od samego początku pełnej inwazji wstąpił do Sił Zbrojnych Ukrainy. Powiedział, że wtedy był przepełniony patriotyzmem i chęcią ochrony swoich bliskich i rodziny. Ale potem, w dalszej rozmowie, usłyszałem od niego, że teraz z tego patriotyzmu nie pozostało nic.

Zaciekawiło mnie, co się wydarzyło w jego życiu, że jego patriotyzm zniknął. Zapytałem więc Wiktora: „Kiedy ktoś mówi, że jest patriotą, to jedno, ale kiedy na podstawie tego patriotyzmu jest dosłownie gotowy umrzeć i dobrowolnie idzie na wojnę, to jest to prawdziwy patriotyzm. Co mogło być przyczyną zaniku tego patriotyzmu?”. Wiktor był szczerze zaskoczony i patrząc na mnie zapytał: „Naprawdę tego nie rozumiesz, czy sobie ze mnie nabijasz?!”. Szczerze powiedziałem, że nie wiem, co mogło być przyczyną zaniku takiego patriotyzmu, i powiedziałem, że jestem ciekawy, aby się tego dowiedzieć. Wiktor powiedział, że powodów jest wiele, ale podczas naszej rozmowy wymienił cztery.

Pierwszy powód – dowódcy nie doceniają ludzi. Wiktor powiedział, że kiedy szedł na wojnę, był gotowy umrzeć, ale był gotowy umrzeć za coś ważnego i wartościowego, za coś, co jest tego warte. Ale w rzeczywistości powiedział, że widział, że większość z nich była głupia i bezsensowna. Że ludzie giną tylko dlatego, że nie było wsparcia artylerii lub dlatego, że wysłano ich na głupią, nieprzemyślaną szturm, który był skazany na porażkę. Śmierć, którą widział, była głupia i bezsensowna. Nie było w tym żadnego heroizmu ani nic podobnego. Była to głupota i bezsens.

Drugi powód – Wiktor jest zasmucony tym, co widzi. A mianowicie tym, że jego znajomi, którzy na początku uciekli za granicę, czują się tam dobrze i nie martwią się niczym. Wiktor mówi, że albo trzeba już razem iść i walczyć, albo uciekać. Wiktor mówi, że na początku były kolejki do komisariatów wojskowych, co dawało nadzieję, że wygramy. Teraz tego nie ma.

Trzecia przyczyna – brak terminów. Nie wiadomo, kiedy to wszystko się skończy. Wiktor przyznał, że na początku on i ci, którzy poszli z nim, myśleli, że wszystko skończy się za kilka miesięcy. „Albo ich pokonamy, albo zginiemy, ale to nie potrwa dłużej niż kilka miesięcy”. „Oczywiście wszyscy rozumieli, jak potężna jest armia rosyjska, ale kiedy zobaczyłem taką liczbę ochotników, pojawiła się nadzieja, że możemy im się przeciwstawić. I przeciwstawiliśmy się! Ale potem coś poszło nie tak…”. Nikt nie sądził, że ta wojna potrwa ponad trzy lata. A teraz nie wiadomo, kiedy to wszystko się skończy.

Czwarty powód – korupcja, weźmy na przykład jajka kupowane po 17 hrywien (kiedy rzeczywista cena wynosiła wtedy 4-5 hrywien za sztukę). Widząc to, nie rozumiesz, czy pomoc, którą nam udzielają, dociera w ogóle tam, gdzie powinna.

W związku z ostatnim punktem (korupcją) ze zdziwieniem zapytałem Wiktora: „A ty wcześniej tego wszystkiego nie widziałeś?”. Wiktor odpowiedział, że oczywiście widział, ale dlaczego była taka nadzieja, że teraz wszystko może się zmienić, że teraz wszyscy razem zabierzemy się do pracy i będziemy w stanie wszystko zmienić. Że w tak trudnej sytuacji możemy się zjednoczyć i dokonać zwrotu i zmiany w naszej świadomości, że jest to okazja do nowego początku. Widząc determinację ludzi na początku, wierzyłem, że można to zrobić.

Ci, którzy od dawna czytają mojego bloga, wiedzą, że nie jestem osobą, która chce powiedzieć, że wszystko jest złe i beznadziejne. Myślę, że musimy zaakceptować całą tę prawdę i zastanowić się, co można z tym zrobić. Co możemy zrobić, aby jednak zwyciężyć i osiągnąć upragniony trwały pokój.

Piszcie swoje komentarze. Ale proszę, nie piszcie czegoś w stylu „powiem wam jeszcze więcej, w rzeczywistości jest jeszcze gorzej, nie ma nadziei”. Wierzę, że nadzieja jest. Trzeba szczerze zaakceptować problemy, które mamy, i pomyśleć, jak je rozwiązać.

share-on-social

Всі пости цієї категорії


Przewijanie do góry