Treść dzisiejszego wpisu powstała, gdy zobaczyłem jeden interesujący dokument na biurku szefa sztabu. Był to dość ciekawy dokument, w którym opisano porady, jak zmniejszyć liczbę SZC (Samowolne opuszczenie jednostki).
Ponieważ dokument ten miał określony poziom poufności, nie będę opisywał wszystkich punktów. Napiszę tylko jeden, dosłownie (litera po literze), tak jak tam było napisane – „Wprowadzenie mechanizmów nienasilnych (nie stosować „busifikacji” itp.) metod powoływania obywateli do służby wojskowej”.
Ciekawe, że kiedy szef sztabu to przeczytał, uśmiechnął się, zaskoczyło go to, że już oficjalnie, w oficjalnych dokumentach używa się terminu „busyfikacja”. Był zaskoczony. To znaczy, jasne jest, że w prywatnych rozmowach używamy takiego terminu, ale zaskoczyło go to, że taki termin trafił do oficjalnych dokumentów. Oznacza to, że oficjalnie uznano w Ukrainie takie zjawisko jak „busyfikacja”.
Rozmyślając nad tym wszystkim, ogarnęło mnie radosne uczucie. Dostrzegłem w tym wszystkim promyk nadziei.
Jak zapewne często słyszeliście, o tej wojnie często mówi się, że wielka armia radziecka walczy z małą armią radziecką.
Ale ten przypadek był kolejnym dowodem na to, że mamy nadzieję wydostać się z bagna komunizmu, w którym niestety nadal tkwimy po szyję. Aby było to bardziej zrozumiałe, podam przykład armii rosyjskiej. Na poziomie oficjalnym nie ma u nich nic podobnego do „busifikacji”, wszyscy bez wyjątku wstępują do armii wyłącznie dobrowolnie. Przed komisariatami wojskowymi stoją kolejki itp. Nie ma tam nic podobnego do busifikacji. Tak twierdzi propaganda i państwo.
Czy wyobrażacie sobie, żeby w Rosji państwo oficjalnie przyznało, że ludzie nie chcą iść do wojska i że naprawdę trzeba ich „busifikować”? Nie potrafię sobie tego wyobrazić. U nich oficjalnie wszystko jest w porządku i nie ma żadnych problemów.
Co oznaczają te fragmenty, które zacytowałem z dokumentu, który widziałem? Oznacza to, że nasze dowództwo wojskowe oficjalnie przyznaje, że tak, mieliśmy i mamy taki problem. Samo słowo „busifikacja” ma nasze ukraińskie pochodzenie. Oznacza to, że całe nasze dowództwo przyznaje, że tak, właśnie u nas, w naszym kraju, był i jest taki problem i należy go rozwiązać.
Ogólnie rzecz biorąc, moje doświadczenie życiowe, nawet przed służbą wojskową, pokazało, że rozwiązanie problemu zaczyna się od uznania, że tak, taki problem rzeczywiście istnieje. Jeśli uznasz, że problem rzeczywiście istnieje i że leży on właśnie w tobie, wtedy zaczynają pojawiać się siły, aby go rozwiązać. A jeśli zaczynasz się usprawiedliwiać i mówić, że problemu nie ma lub że winni są inni – wtedy problem ten nigdy nie zostanie rozwiązany.
To właśnie tym różnimy się od Rosjan. Tym, że uznajemy problem, uznajemy, że mamy problemy, że w niektórych sytuacjach postępowaliśmy niewłaściwie. I właśnie dlatego mamy nadzieję, nadzieję, że wszystko naprawimy.
Nie twierdzę, że jutro nie będzie już „busifikacji”. Ale im szczerzej przyznamy, że mamy taki problem, tym szybciej zostanie on rozwiązany.
Prawie wszyscy politycy walczą z jakimiś złymi zjawiskami – biurokracją, korupcją itp. Wszystkich nas już mdli od tych szablonowych przemówień. Ale trudno mi teraz przypomnieć sobie polityka, który nie mówiłby, że będzie walczył z korupcją itp., a który przyznałby, że w tej i tej kwestii to właśnie ON się mylił i że będzie pracował nad naprawieniem tego SWOJEGO błędu.
Przyznanie się do swojego błędu, okazanie skruchy przed innymi i wyrażenie determinacji, aby z tym walczyć – to wielka rzecz. To wielka rzecz, która daje siłę do rozwiązania tego problemu. I dlatego daje nadzieję, że problem ten zostanie rozwiązany.
Rozwijajmy razem tę kulturę – przyznawanie się do swoich błędów i determinację, aby je naprawiać.




