W wojsku już ponad 3 miesiące temu można było poruszyć temat – jak praktykowałem, praktykuję i jak planuję praktykować samodyscyplinę w wojsku.
Przynajmniej w moim przypadku samodyscyplina wynika z wartości. To znaczy, że masz pewne wartości, starasz się ich przestrzegać i w tym celu musisz praktykować samodyscyplinę.
Kiedy jeszcze tylko szedłem do wojska, już trochę wiedziałem, gdzie idę, więc postawiłem sobie dwie zasady: 1) nie zacząć palić 2) nie zacząć przeklinać. Z pierwszą, dzięki Bogu, wszystko jest dość proste. Nie paliłem i nie zamierzam zaczynać.
A co do drugiej… Kiedyś podzieliłem się tą zasadą z kolegami, a oni po prostu się roześmiali. Tak, mam wrażenie, że w wojsku wszyscy przeklinają. Częstotliwość jest różna. Od niektórych słychać to cały czas. Od innych znacznie rzadziej. Mamy na przykład jedną kobietę, która zajmuje się sprawami cywilno-wojskowymi. Bardzo miła i dość dobrze wychowana osoba. A ostatnio usłyszałem od niej przekleństwa, ale to pierwszy raz od trzech miesięcy.
Żebyście zrozumieli, przed wojskiem nie przeklinałem w ogóle (no, może od 21 roku życia, kiedy trochę dorosłem). Ale w wojsku, kiedy pojawia się jakaś stresująca sytuacja, emocje się gotują i… No cóż, w tej kwestii jest jeszcze nad czym popracować.
Kolejna kwestia pojawiła się już w trakcie służby. Wspominałem o niej już w poprzednich artykułach. Chodzi o to, żeby nie uzależnić się od napojów energetycznych. W wojsku są one bardzo popularnym napojem. Niektórzy ludzie piją je o każdej porze dnia. Był taki okres, kiedy przez krótki czas byłem od nich uzależniony. Ale potem sam się tego przestraszyłem i zerwałem z tym nałogiem.
Kolejny punkt pojawił się stosunkowo niedawno. I jest chyba najciekawszy. W wojsku, prawdopodobnie z powodu ciężkiej i surowej atmosfery, dużego obciążenia i stresu, znacznie spada wzajemna uprzejmość. Znacznie rzadziej słychać tu takie słowa jak proszę, dziękuję, a nawet dzień dobry.
Tak, oczywiście rozumiem, że w niektórych krytycznych sytuacjach trzeba wszystko robić bardzo szybko i nie ma tam miejsca na zasady etykiety. Ale kiedy to wszystko stopniowo przenosi się do zwykłego codziennego życia w armii, prowadzi to do złych konsekwencji.
W armii i tak jest dość mało ciepła i pewnej dobroci. I można to zrozumieć, ponieważ tutaj ludzie ciągle umierają. Ale z drugiej strony, jak zauważyłem, właśnie takie słowa jak „proszę”, „dobra robota”, „dziękuję” stają się dość cenne.
Sam widziałem, jak mnie denerwowało, kiedy moi koledzy pisali tylko dwa słowa: „wydrukuj” i „przynieś”. Tak właśnie pisała do mnie osoba, gdy potrzebowała coś wydrukować, a potem przynieść. Zupełnie inaczej brzmiałoby to, gdyby osoba ta napisała „Cześć Siergiej”, „wydrukuj to i przynieś, proszę”.
Dlatego postanowiłem jak najbardziej kontrolować siebie i pisać te proste, ale ważne słowa. Szczerze mówiąc, kiedy wszystko się gotuje i jestem zestresowany tym, że mam jednocześnie 2-3 sprawy do załatwienia, nie bardzo wychodzi mi pisanie lub mówienie tych słów. Ale w innym czasie staram się to robić i czuję, że ma to pewną wartość.
W wojsku często brakuje pewnego ciepła duszy, dlatego musimy starać się je generować.




