Długo nie pisałem. Głównie dlatego, że po prostu nie miałem czasu. Nawet gdy pilne sprawy się kończyły, zabierałem się za te, które nie były pilne, ale trzeba było je zrobić. Wojna nauczyła mnie, że cały wolny czas należy wykorzystać na przygotowania. Bo kiedy nadejdzie krytyczna sytuacja, będzie już za późno na przygotowania. Po drugie, doświadczenie życiowe pokazało, że nie wiadomo, ile wolnego czasu będziesz miał warunkowo „jutro”. Teraz masz stosunkowo dużo wolnego czasu, lepiej wykorzystaj go na długoterminowe zadania, ponieważ wszystko może się zdarzyć i na przykład w najbliższym miesiącu po prostu nie będziesz mógł poświęcić czasu na to zadanie. Dlatego każdy wolny czas starałem się poświęcać na przygotowania, czyli wykonywanie długoterminowych zadań, aby nie nadszedł dzień, w którym staną się one pilne.
Aby lepiej zrozumieć sytuację, należy uświadomić sobie zasadę obowiązującą w wojsku – kiedy kazano ci coś zrobić, to w ogóle nie interesuje ich, jak będziesz w stanie to zrobić, powiedzą ci „przecież masz czas na sen, dlaczego nie masz czasu na wykonanie zadania”. Musisz to zrobić i nikogo nie będzie interesowało, czy jesteś w stanie to zrobić, czy chcesz jeść, spać lub odpoczywać. Nie wiem, jak dla innych, ale dla mnie to straszna sytuacja. Byłem w niej i nie chcę ponownie znaleźć się w panicznej trwodze. Dlatego tak dużo myślałem o przygotowaniach. Słowo „przygotowanie” nie jest tu chyba zbyt trafne, innymi słowy można powiedzieć tak – zrobić wszystko, co w twojej mocy, aby nie znaleźć się ponownie w sytuacji, w której musisz, mówiąc umownie, w ciągu 3 godzin zrobić to, co przy swoim tempie możesz zrobić w 2 dni, lub w ciągu 2 dni zrobić to, co przy swoim tempie możesz zrobić w ciągu tygodnia itd.
Dlatego poświęcanie czasu na pisanie artykułów było dla mnie czymś w rodzaju świętokradztwa. I to była jedna z głównych przyczyn, dla których tak długo nie pisałem. Ale teraz ten nocny strach nieco minął, trochę się uspokoiłem. I postanowiłem stopniowo poświęcać czas, kiedy go mam, na pisanie artykułów.
Długo trwało, zanim pogodziłem się z sytuacją, w której się znalazłem. Trudno to wszystko opisać. Jedyne, co mogę napisać na pewno, to że proces ten trwa, a moje odrzucenie sytuacji, w której się znalazłem, jest dziś znacznie mniejsze niż miesiąc temu.
Przyszedł moment uświadomienia sobie, że „tak, życie się zatrzymało, ale walka, prawdziwa walka się rozpoczęła. Tak, trzeba to przyznać i zaakceptować – że się zatrzymało. Ale też uświadomić sobie – że się rozpoczęło”. Poniżej wyjaśnię, co to wszystko oznacza.
Przez długi czas nie mogłem zaakceptować, że w wielu aspektach życie się zatrzymało. Nie mogę spotykać się i spędzać czasu z rodziną i bliskimi. Nie mam w ogóle czasu wolnego, nie mogę usiąść i spokojnie obejrzeć filmu, nie mogę pójść na spacer itp. Aby lepiej to zrozumieć, dodaj do tej listy swoje hobby, ulubiony nawyk lub inne sposoby spędzania wolnego czasu. Ale po co szukać daleko – zapomniałem, co to jest prysznic, od dwóch miesięcy „myję się” wilgotnymi chusteczkami, nawet głowę myję wilgotnymi chusteczkami (biorę chusteczkę i przecieram nią włosy), pranie rzeczy jest tutaj bardzo trudnym zadaniem, więc noszę je do ostatniej chwili. Jak pisałem powyżej, nie mogłem nawet pisać artykułów.
Problem nie polega tylko na braku czasu. Problem leży w samej atmosferze. Niemal cały czas panuje atmosfera napięcia i lekkiego niepokoju. W każdej chwili coś może się wydarzyć. Kiedy dochodzi do ataków jednej ze stron, wszystko się gotuje. W takiej sytuacji po prostu nie można się „zrelaksować” i zajmować się ulubioną sprawą. Niektórzy potrafią, widziałem, jak chłopaki grają w gry komputerowe, nie rozumiem, jak mają na to nerwy. W takiej sytuacji twoje „życie” zatrzymuje się. Dopiero teraz powoli zaczynam akceptować fakt, że żyję w takiej rzeczywistości. Oto, co oznacza – życie się zatrzymało.
Ale z drugiej strony to wszystko dość mocno mnie zmobilizowało, ciągle muszę wychodzić ze swojej strefy komfortu. I wszystkie idee o tym, że trzeba walczyć o wszystko, co dobre, przeciwko wszystkiemu, co złe – stały się bliższe. Przechodzę dość silny proces transformacji i uczestniczę w naprawdę dobrej sprawie. To, o czym wcześniej myślałem – „byłoby dobrze zrobić tak i tak” – teraz stało się dla mnie znacznie bliższe. Biorę udział w naprawdę dobrej sprawie i pokonuję siebie tak, jak prawdopodobnie nigdy wcześniej. I jeśli wcześniej po prostu ze smutkiem wzdychałem, że nie mam odwagi rzucić sobie wyzwania, to teraz można powiedzieć, że jestem w samym środku tego wyzwania. Jeśli wcześniej bałem się tej walki, to teraz walczę.
Wcześniej miałem „moje wygodne i przyjemne życie” i nie było prawdziwej walki, a teraz nie mam „mojego wygodnego i przyjemnego życia”, ale jest prawdziwa walka.




