Mobilizacja: moja droga od cywila do wojskowego – 20.08.2024 Dzień siedemdziesiąty piąty. Szkolenie dzień 32. KZT. Dzień 2. Taktyka, strzelanie

Pierwszą cechą tego dnia jest to, że stanowi on płynną kontynuację poprzedniego dnia.

Wykorzystywaliśmy wszystko – napoje energetyczne, kawę, ktoś kładł się spać podczas każdej 5-10-minutowej przerwy.

Najpierw, w pełnym wyposażeniu, przeszliśmy kilka kilometrów do wyznaczonego punktu.

Następnie odbyliśmy praktyczne zajęcia z takmed. A mianowicie ewakuację. Omówiono i wypróbowano różne rodzaje ewakuacji.

Potem była część, z której wszyscy instruktorzy pluli. Rzucanie granatami podczas szturmu na budynek. Mówili, że w rzeczywistości to idiotyzm. Ponieważ w rzeczywistości podczas szturmu na małe budynki najpierw ostrzeliwuje się je z RPG lub czegoś podobnego.

Ogólnie instruktorzy powiedzieli, że szturm na budynki to trudny proces, który wymaga wysokiego profesjonalizmu i zgrania.

Ale program na 2 godziny został odwołany przez sztab i nie było nic do roboty 🙂

Przy okazji, odejdę nieco od tematu i podzielę się nowym ciekawym doświadczeniem, które zdobyłem na BZVP (Podstawowe szkolenie wojskowe). To szczególny, nieporównywalny z niczym zapach twojej odzieży. Kiedy biegasz, czołgasz się itp. w 40-stopniowym upale. Czołgając się po piaszczystej ziemi, całkowicie brudzisz się pyłem. A potem razem dają niesamowity zapach 🙂

Potem była taktyczna program ze strzelbami. Była drużyna obrony i była drużyna szturmowa. Poszedłem do drużyny szturmowej.

W zasadzie większość z nas rozumiała swoje przeszłe błędy, że problemy dotyczyły przede wszystkim komunikacji. Widać było, że ludzie starali się to naprawić. Ale błędy jednak były. Podczas pierwszej akcji czekaliśmy około 10 minut, aż jedna z grup szturmowych dotarła do swoich pozycji.

Podczas pierwszej akcji dobrze ujawnił się jeden z moich problemów. Byłem w składzie trzeciej grupy wsparcia ogniowego. Było nas 4 osoby. Dowódcą mianowano mojego brata Igora. Kiedy omawialiśmy plan działania, nie zagłębiałem się w to wszystko. Dlaczego? Bo mam dowódcę 🙂 On wszystko wie i rozumie. Moim zadaniem jest po prostu wykonywać rozkazy dowódcy.

I kiedy dotarliśmy na swoje pozycje i rozpoczęliśmy wsparcie ogniowe, nasz dowódca został postrzelony. Radiotelefon przeszedł do innego członka naszej grupy, która teraz składała się już z trzech osób. Po pewnym czasie postrzelono również jego. I wtedy radio trafiło do mnie. Wziąwszy radio, zrozumiałem, że oprócz tego, że słabo rozumiem system „naciśnij i mów”, nie znam nazw grup i punktów orientacyjnych.

To znaczy, ujawniła się we mnie cecha sowiecka – „mam przełożonego, a przełożony myśli za mnie”.

W końcu zostałem sam. Od samego początku zająłem pozycję leżąc przy drzewie. Przez pewien czas strzelaliśmy do okna, z którego zginęło trzech członków mojej grupy.

Ale po pewnym czasie zostałem sam, nikt już nie strzelał z tego okna. Zacząłem wewnętrzny dialog. Z jednej strony byłem wsparciem ogniowym i nie powinienem opuszczać swojej pozycji. Z drugiej strony rozumiałem, że teraz nie ma już sensu pozostawać na tej pozycji.

Po pewnym czasie zdecydowałem się jednak sam wejść do środka budynku. Dużą zaletą było to, że w tym momencie nikt się tego nie spodziewał. Dlatego dotarłem do domu. Wszedłem po schodach. Zajrzałem przez okno i zobaczyłem drużynę przeciwnika stojącą w korytarzu. Zastrzeliłem jednego, ale drugi w odpowiedzi zastrzelił mnie. Tak zakończyła się moja pierwsza gra.

Instruktorzy przeanalizowali nasze błędy. Powiedzieli, żebyśmy ponownie wyszli w tym samym składzie.

W przerwie dowiedziałem się już szczegółowo nazwy grup i jak prawidłowo korzystać z radiotelefonu 🙂

W drugiej rundzie znów zdarzyła się bardzo interesująca sytuacja. Zajęliśmy pozycje. Nasz dowódca gdzieś poszedł, mówiąc nam, żebyśmy zostali.

Siedzieliśmy i czekaliśmy. Po pewnym czasie zaczęliśmy podejrzewać, że nasz dowódca został postrzelony. To znaczy, że zostaliśmy bez dowódcy i bez radiotelefonu 🙂

Ponownie pojawiło się podobne pytanie. Z jednej strony mamy pozycję i rozkaz dowódcy. Z drugiej strony rozumiemy, że korzyści z naszej obecności na tej pozycji są, delikatnie mówiąc, niewielkie.

Po pewnym czasie zdecydowaliśmy się jednak odejść. Przy budynku spotkaliśmy instruktora, który udzielił nam kilku rad. Okazało się, że toczyła się tu dość zacięta walka i pozostało bardzo niewielu graczy po obu stronach.

Posadzono mnie na skrzydle krytycznym. Po pewnym czasie powiedziano mi, że prawie wszyscy zostali zabici, a wszyscy pozostali przeciwnicy siedzą teraz w piwnicy.

Zszedłem do piwnicy. Tutaj pojawił się kolejny problem. Nie wiedziałem, kto gdzie jest. Nie widać było ludzi, ponieważ każdy siedział w zasadzce. Głośno pytając, w końcu zrozumiałem, kto gdzie się znajduje. Szturmując piwnicę, pokonaliśmy ostatniego przeciwnika.

Zostało nas tylko trzech, ale było to zwycięstwo. Tak właśnie, na tak pozytywnej i nieco epickiej nucie zakończyło się moje ostatnie taktyczne zajęcia ze strzelaniem z broni palnej.

Było to bardzo ekscytujące i zabawne. Ale kiedy adrenalina nieco opadła, zdałem sobie sprawę, jak bardzo jestem wyczerpany. Tego dnia wypiłem już pół litra napoju energetycznego i kawy. Wycisnąłem z siebie wszystko, co mogłem.

Zostało jeszcze kilka kilometrów do bazy.

Był jeszcze jeden moment, który dość mocno komplikował sytuację. Chodzi o jedzenie. W poprzednim poście pisałem, że racje żywnościowe Sił Zbrojnych Ukrainy są mniej więcej w porządku… ale, szczerze mówiąc, kiedy obudziłem się rano, poczułem, że nie chcę dzisiaj znowu jeść tego jedzenia. Miałem wrażenie, że po prostu nie będę w stanie tego przełknąć.

Mimo wszystko zabrałem ze sobą suchy prowiant. Ale zabawne było to, że nie dano nam czasu na obiad. Dlatego po zakończeniu zajęć, około godziny 18:00, byłem wyczerpany i głodny.

W drodze do bazy znaleźliśmy sklep. Skorzystałem z okazji i kupiłem sobie pełną torbę miviny. Mivina stała się moim zbawieniem.

Po przybyciu do bazy od razu nastawiłem wodę do zagotowania i po prostu rzuciłem się na pierwsze opakowanie miviny. Potem od razu zjadłem jeszcze puree (no, to, które zalewa się wrzątkiem) i stało się trochę łatwiej.

W końcu, po zjedzeniu i umyciu się, położyłem się spać.

share-on-social

Всі пости цієї категорії


Przewijanie do góry