Od wczoraj do dzisiaj pełniłem służbę na posterunku kontrolnym. Od ósmej wieczorem do ósmej rano. To już trzeci raz.
Dzisiaj do bazy trafiła osoba, z którą po rozmowie od razu widać, gdzie wcześniej przebywała. Widać, że spędziła dużo czasu w więzieniu. Niewiele z nim rozmawiałem, ale zakwaterowano go w naszym pokoju i w ciągu dnia usłyszałem od niego następujące słowa (usunąłem wszystkie przekleństwa i slangowe wyrażenia): „Mam już tego dość, mam dość nicnierobienia, mam dość leżenia i plucia w sufit, chcę już gdzieś poskakać, pobiegać. No wiesz, łopatka, okop”.
Ze swojej strony podzieliłem się trochę tym, jak było w nocy na posterunku. Powiedziałem, jak nazywa się ten, kto jest szefem posterunku. Na to ten człowiek odpowiedział: „Nie musisz mi podawać niczyich imion, wkrótce ludzie zaczną się tak szybko zmieniać, że nie będziesz w stanie ich zapamiętać. Lepiej już gdzieś wyjechać”. Odniosłem wrażenie, że ten człowiek nie ceni ani swojego życia, ani życia innych. Był to przykład kolejnego typu ludzi w naszej armii… Potem okazało się, że ten człowiek chorował na wirusowe zapalenie wątroby typu B i wraz z Elisejem musieliśmy przemywać chlorem wszystkie naczynia w kuchni.




